poniedziałek, 19 października 2015

Jeden plus jeden równa się cztery.

Miłość rodzi się w bólach. Na szczęście tym razem trwał on krótko a czwarty poród był zdecydowanie najlepszy, takie swoiste wynagrodzenie za wszystkie trudy. I tradycyjnie mój kochany mąż był przy mnie.Chcę Tobie życzyć tak wspaniałych doświadczeń. Podstawą jest dobre nastawienie i otwartość na wszystko co przyniesie ten dzień. Ja nie zamartwiałam się nawet groźbą cesarki, wiedziałam,że jest przy mnie mąż, czuwa Bóg a przy okazji są najlepsi lekarze. Czekałam na Niego.


Chciałam zasiąść przed ekran monitora już kilka dni po porodzie by wykrzyczeć jak wspaniale mieć taką gromadke ale potem z każdym dniem coraz częściej zastanawiałam się czy ja w ogóle dożyję kolejnych urodzin z tą ekipą. Jest wspaniale gdy słychać radosny śmiech, zabawa trwa, ale gdy dwoje ma swoje humory a dwoje po prostu się wydziera... (przypis: jedyne czego nie mogę w dzieciach absolutnie znieść to krzyk). Jeśli zastanawiasz się czy jest różnica pomiędzy byciem mamą dla dwójki a trójki dzieci podpowiem, że jest ogromna przepaść. A czwórki? Jeszcze większa... Czas kurczy się z prędkością do czwartej potęgi. 


Pierwsze dni były spokojne, ciche i wspaniałe, lato jeszcze szalało. A potem było już tylko ciężej. Skończyły się błogie dwa tygodnie z mężem u boku a rozpoczął wrzesień. Uczniowie klasy drugiej, klasy pierwszej i przedszkolak. Nie czuję się jak na karuzeli. Karuzela pędzi a ja tylko trzymam się jej jedną ręką i biegnę usiłująć na nią wskoczyć...
Ale przecież są poranki... Mężowi należy się medal za ogarnięcie trójeczki i odstawienie na miejsca. Mam czas dla siebie i Antka, poznajemy się powoli, tulimy czule, karmimy powoli. Uczę go zasypiać spokojnie w łóżeczku a on odwdzięcza się snem. 
Potem na gwałt muszę robić obiad, odebrać Szymka i Bartka, przypilnować ich przy zadaniach dopmowych, pobiec po Emilkę i z parującym obiadem oczekiwać Pana Domu ;-)
Dzieciaki uwielbiają nowego członka rodziny. Całują, uspokajają, kochają. Ale każde z nich wymaga uwagi i staramy się wykroić jakoś te minuty, by nikt nie czuł się zagubiony w chaosie. Staramy się zorganizowac wieczór tak, by Antoś usnął zanim starszaki się kładą i dzięki temu możemy razem poczytać, poprzytulać się i ukołysać do snu. I wtedy robi się już tak spokojniej... zanim oczywiście milion razy nie zwrócę im uwagi, że nie mają krzyczeć do siebie w łazience w czasie gdy Antonio zasypia.
Kochamy tego okruszka niemożliwie i choć czasem jego słodki płacz zmienia się w dźwięk wibrujący w mózgu niczym koszmarna zabawka wspaniale jest mieć taką rodzinę.  Prawdziwe mieszanka wybuchowa emocji.




2 komentarze:

  1. Jakie cudo, jest prześliczny!:) Podziwiam Cię z tą Twoją czwóreczką, u mnie i przy dwójce nieraz jest jeden wielki chaos;) Ale z drugiej strony musi być u Was niezwykle wesoło, tak liczna rodzina to niesamowity skarb;) Wszystkiego dobrego dla Was!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, czasem mam wrażenie, że chaos wraz z liczbą dzieci rośnie potęgowo 😉

      Usuń