poniedziałek, 23 listopada 2015

Jesienne spacery

Częstotliwość pojawiania się nowych postów u mnie jest niezwykle zawrotna... Hmm. Ale mimo to podoba mi się idea bloga, którą stworzyłam choć jeszcze nie dotarłam do sedna w moich wpisach. Na razie nie zamykam blogowania. Za to postaram się zagłębić bardziej w blogosferę, tyle wspaniałych miejsc tworzycie!

Listopad to jeden z najsmutniejszych miesięcy w naszym kraju. Jeśli dopada mnie poważny spadek nastroju to właśnie teraz (choć styczeń też bywa niebezpieczny). Rodzina cała i zdrowa, chłopcy dobrze sobie radzą w Szkole, po co narzekać? Też się zastanawiam. W weekend jednak smutkom mówimy "dość" i ruszamy na wyprawy. Tym razem w pobliskie okolice- Wielkopolski Park Narodowy a w tle Jezioro Góreckie. Bardzo urokliwe miejsce, nawet o tej porze roku a może teraz nawet bardziej bo po drodze spotykamy tylko pojedyńcze osoby. Chłód tłumi wszelkie złe myśli a wesołe miny dzieciaków szybko nam się udzielają. Kontakt z przyrodą pozwala odpocząć umysłom, oddychamy pełną piersią, słuchamy muzyki lasu i liści w których brodzimy. Po powrocie pijemy ciepłe kakao a w przewietrzonej głowie rodzą się nowe pomysły, na zabawę popołudniową ale i na najbliższe tygodnie. Polecamy!

Na zdjęciach widać, że jesień już nie jest tak barwna ale specjalnie nie podkręcam kolorów, czas uspokoić się przed zimowymi mrozami...

































środa, 4 listopada 2015

Ćwiczymy? Pierwszy krok by nie dać się jesiennym smutkom.

Do wczorajszego wieczora największym wysiłkiem jaki podjęłam w tym roku poza urodzeniem Antka (choć to podobno liczy się jak przebiegnięty maraton) było wnoszenie go do naszej sypialni na drugiej kondygnacji. Zaczęłam ćwiczyć i chcę o tym opowiedzieć, żebym nie mogła się więcej zbyt łatwo wymigać. Moja Siostra postanowiła wrócić do formy i ćwiczyć regularnie, a skoro mieszkamy bardzo blisko zaprosiła do akcji mamę i mnie. Mama od razu zaoferowała swoją pomoc przy dzieciach w czasie, kiedy my będziemy ćwiczyć, sprytna... Ja chciałam wykpić się mikrobólem gardła i gdyby nie Siostra, nie zaczęłabym. Poza tym, gdy tylko moje małe cztery pary oczu zmorzy sen ja marzę tylko o kanapie i herbacie w towarzystwie męża. Ale on też zaczął wymykać się na spinning.



Chcemy usprawnić i wzmocnić nasze ciała, to nie jest plan bikini to "Plan My". Na szczęście dzięki dobremu metabolizmowi nie musimy z Siostrą stosować drakońskiej diety, uff (dopiero co upiekłam ciasteczka z czekoladą). Choć na pewno będziemy jeść jeszcze zdrowiej.
Poza motywacją do ćwiczeń i odtwarzaczem DVD potrzebowałyśmy jeszcze strojów. Szczęśliwie robiąc niedawno przegląd szafy zostawiłam jakieś portki i koszulkę sportową. Kupiłam ten zestaw z myślą o bieganiu i smuci mnie fakt, że było to jakieś 4 lata temu. Jakimś cudem w ferworze porządków ocalała również mata do ćwiczeń a ponieważ była na niej gruba warstwa kurzu chusteczki dla niemowląt znowu miały pole do popisu. Buty też miałam, wystarczyło zmyć z nich piasek z piaskownicy, bo na pewno nie był to piach z leśnej drogi biegowej. Nawet bez zestawu nie miałabym wymówki bo mieszkam 2 km od sportowej sieciówki. 
Zawsze zanim zacznę ćwiczyć w głowie pojawiają się wspomnienia jak na wuefie spadałam z kozła. W sumie to nie wiem czy kiedykolwiek go przeskoczyłam. Do gier zespołowych byłam zawsze wybierana jako ostatnia a najlepiej czułam się na ławce rezerwowych. Mimo niskiej masy ciała biegałam wolno, skakałam nisko i blisko, piłkę lekarską rzucałam ledwie pod swoje nogi. I tak ocena z wuefu zawsze zaniżała mi średnią na świadectwie aż do momentu kiedy ku mojemu uszczęśliwieniu do oceny zaczęła liczyć się frekwencja na lekcji. Teraz staram się wychodzić na przekór wspomnieniom: jeżdżę z dzieciakami na rolkach, kochamy rower, gramy w kometkę, staram się być aktywna ale to wciąż za mało. Dobrze, że Siostra wyszła z inicjatywą.
Play!
Potem było już tylko gorzej... Miałam wrażenie, że moje ciało to trzęsąca się galareta a mięśnie zanikły, łapałam oddech jakby kończyło się powietrze. Podobno po miesiącu ćwiczeń będzie widać rezultaty. Szkoda, że nie od razu, bo nie wiem czy wejdę dziś na górę do sypialni. Jednak wierzę, ćwiczenia wyzwolą w nas wybuch serotoniny i listopadowa chandra nam nie zagrozi. Wam również życzę mobilizacji! Damy radę!








poniedziałek, 19 października 2015

Jeden plus jeden równa się cztery.

Miłość rodzi się w bólach. Na szczęście tym razem trwał on krótko a czwarty poród był zdecydowanie najlepszy, takie swoiste wynagrodzenie za wszystkie trudy. I tradycyjnie mój kochany mąż był przy mnie.Chcę Tobie życzyć tak wspaniałych doświadczeń. Podstawą jest dobre nastawienie i otwartość na wszystko co przyniesie ten dzień. Ja nie zamartwiałam się nawet groźbą cesarki, wiedziałam,że jest przy mnie mąż, czuwa Bóg a przy okazji są najlepsi lekarze. Czekałam na Niego.


Chciałam zasiąść przed ekran monitora już kilka dni po porodzie by wykrzyczeć jak wspaniale mieć taką gromadke ale potem z każdym dniem coraz częściej zastanawiałam się czy ja w ogóle dożyję kolejnych urodzin z tą ekipą. Jest wspaniale gdy słychać radosny śmiech, zabawa trwa, ale gdy dwoje ma swoje humory a dwoje po prostu się wydziera... (przypis: jedyne czego nie mogę w dzieciach absolutnie znieść to krzyk). Jeśli zastanawiasz się czy jest różnica pomiędzy byciem mamą dla dwójki a trójki dzieci podpowiem, że jest ogromna przepaść. A czwórki? Jeszcze większa... Czas kurczy się z prędkością do czwartej potęgi. 


Pierwsze dni były spokojne, ciche i wspaniałe, lato jeszcze szalało. A potem było już tylko ciężej. Skończyły się błogie dwa tygodnie z mężem u boku a rozpoczął wrzesień. Uczniowie klasy drugiej, klasy pierwszej i przedszkolak. Nie czuję się jak na karuzeli. Karuzela pędzi a ja tylko trzymam się jej jedną ręką i biegnę usiłująć na nią wskoczyć...
Ale przecież są poranki... Mężowi należy się medal za ogarnięcie trójeczki i odstawienie na miejsca. Mam czas dla siebie i Antka, poznajemy się powoli, tulimy czule, karmimy powoli. Uczę go zasypiać spokojnie w łóżeczku a on odwdzięcza się snem. 
Potem na gwałt muszę robić obiad, odebrać Szymka i Bartka, przypilnować ich przy zadaniach dopmowych, pobiec po Emilkę i z parującym obiadem oczekiwać Pana Domu ;-)
Dzieciaki uwielbiają nowego członka rodziny. Całują, uspokajają, kochają. Ale każde z nich wymaga uwagi i staramy się wykroić jakoś te minuty, by nikt nie czuł się zagubiony w chaosie. Staramy się zorganizowac wieczór tak, by Antoś usnął zanim starszaki się kładą i dzięki temu możemy razem poczytać, poprzytulać się i ukołysać do snu. I wtedy robi się już tak spokojniej... zanim oczywiście milion razy nie zwrócę im uwagi, że nie mają krzyczeć do siebie w łazience w czasie gdy Antonio zasypia.
Kochamy tego okruszka niemożliwie i choć czasem jego słodki płacz zmienia się w dźwięk wibrujący w mózgu niczym koszmarna zabawka wspaniale jest mieć taką rodzinę.  Prawdziwe mieszanka wybuchowa emocji.




wtorek, 13 października 2015

Jestem tam

Powoli wracam do blogowania, choć mój malutki syn absorbuje mnie niesamowicie a moje serce jeszcze należy do trójki dzieci i męża :-) Jednak staram się fotografować ułamki naszej codzienności i umieszczać je TU (Instagram) i pisać krótko TU (Facebook). Pozdrawiam i do przeczytania wkrótce!

piątek, 7 sierpnia 2015

Do najlepszej zabawy potrzeba tylko dzieci

Mój blog dopiero nabiera barw. Po narodzinach Antka spędzimy mnóstwo wspólnych beztroskich chwil, kiedy to zniknę na chwilkę z blogowego świata. A to już bardzo niedaleko... A potem wracam ze zdwojoną siłą rozpoczynając właściwy tor życia tych zapisków, głowa już pęka od tematów :-) 
Zanim to nastapi chciałam Ci pokazać coś lekkiego czyli jak niewiele dzieciom potrzeba do wspaniałej zabawy i rozwijania umiejętności.



Ostatnio moje dzieciaki sporą część dnia organizują sobie samodzielnie. Chłopcy chętnie bawią się z siostrą a w czasie jej drzemki realizują bardziej męskie pomysły. I co najważniejsze sypią pomysłami jak z rekawa. Dzieciom należy umożliwić swobodną zabawę, przez którą niesamowicie rozwijają kreatywność. To dotyczy nie tylko wakacji ale i roku szkolnego kiedy zabiegani usiłujemy zapisać potomka na liczne zajęcia dodatkowe by wypełnić mu wolny np. w świetlicy czas. Ale dość! Dzieciaki muszą mieć czas na spontaniczne dzieciństwo, a jeśli każde popołudnie zorganizuje im Ktoś na pewno nie rozwiną dostatecznie swojej wyobraźni a dodatkowo przeciążony układ nerwowy nie pozowli na późniejszy odpowiedni odpoczynek. Na koniec nie zapominajmy, że najszczęśliwszy czas jest spędzony wspólnie z rodzicami, a jeśli nie mamy siły na jakąkolwiek zabawę bierzmy w ręce książki! Księgarnie i biblioteki oferują nam tyle tytułów, że gwarantuję, że i Tobie spodoba się  często tylko pozornie dziecięca lektura. 





Pamiętaj o prostych zabawach: skakanka, kreda, huśtawka, piłka (ale lepiej z tatą pod blokiem lub w ogródku niż czasie zajęć w akademii piłkarskiej;-) Obserwuj swojego malucha, na pewno znajdziesz jego talent, który warto rozwijać, może nawet w akademii piłkarksiej, haha. Pamiętaj- jesteś rodzicem czyli przewodnikiem dziecka po tym wielkim świecie.
























poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Jak przetrwać 1 września?

Dla wielu dzieci właśnie 1 września jest tą magiczną datą, po której zmienia się dotychczasowy plan dnia. Żłobek, przedszkole, szkoła. Idą zmiany a z nimi spora dawka emocji, niestety nie zawsze przyjemnych. Pamiętasz swój pierwszy 1 września? Ja byłam bardzo szczęsliwa, że idę do Szkoły Podstawowej, znałam już kilka koleżanek i bardzo chciałam się uczyć (och, żebym ja wtedy wiedziała ile tej nauki przede mną). Z takim samym nastawieniem mój sześcioipółlatek Bartek czeka na zakończenie wakacji. Ceka nas też rozpoczęcie edukacji przedszkolnej Emilii, jestem o nią spokojna, będzie zadowolona, to dziecię uspołecznione. Najwięcej strachu spodziewam się zawsze po naszym pierworodnym, najdłużej płakał w żłobku (nie zapomnę tych opuchniętych rano oczu i uśmiechu popołudniu), w przedszkolu zdażało mu się przyklejać do mojej nogi (i to wcale nie w pierwszej grupie) a teraz mimo iż zaczyna już drugą klasę na pewno nie będzie spokojny. Każde dziecko ma prawo przeżywać tę sytuację inaczej a naszym obowiązkiem jest sprawić by te pierwsze dni adaptacji były wyjątkowe w dobrym tego słowa znaczeniu oraz by nasze złe emocje nie przeniosły się dodatkowo na dziecko.



1. Uczestnicz w zebraniach by dowiedziec się jak najwięcej o zwyczajach, które panują w Waszej placówce. Ważne by poznać plan dnia dzieciaków (żłobek, przedszkole) i koniecznie zacząć wprowadzać ten porządek w Wasz codzienny harmonogram. Dzięki temu dziecko zmienia miejsce  pobytu ale plan dnia pozostaje stały co jest niezwykle ważne u dzieci poniżej 3 roku życia.

2. Zabierz dziecko na dni adaptacyjne. Najczęściej to swobodne zabawy z Paniami, poznawanie sali i nowych kolegów zanim będą spędzać wspólnie większość dnia.

3. Przygotuj wcześniej wyprawkę. Wybierz dla dziecka kocyki, podusie, worki i inne potrzebne akcesoria w ulubionym kolorze, z ulubionymi bohaterami z bajek, a najlepiej jak dziecko wybiera  je samo! Nie dajmy się modzie i naszej potrzebie upiększania przestrzeni dziecka, ważne żeby to ono czuło się pewnie i zadowolone z wyboru. Kapcie też warto kupić wcześniej by nauczyć córcię lub synka zakładania ich i by zapamiętało, które są jego. Warto zastosować też naklejki na wewnętrzną wkładkę, które układają się w całość dopiero po prawidłowym ustawieniu "prawy-lewy". Chociaż wiem od kolegów ortopedów, że założenie butków odwrotnie co jakiś czas wcale nie czyni stopom nic złego!

4. Podpisanie ubrań. Opcji jest bardzo wiele. Mnie podoba się pomysł naprasowanek z imieniem i pierwszą literą nazwiska dziecka a dodatkowo warto wybrać jakiś mały rysunek np. zwierzaka po którym maluch równie łatwo pozna swoje ubranko. To niesłychane, że dzieci nieraz zupełnie nie pamietają czy to jest właśnie ich bluza... Poza tym ułatwi to Paniom odnalezienie odpowiedniego ubioru. Również do Szkoły Podstawowej warto podpisywac rzeczy, to niesłychane jakie ilości ubrań są wystawione podczas każdego zebrania, bo dzieci nie potrafię odnależć swoich, powiem więcej często i rodzicom przychodzi to z trudnością. Co równie ważne szykuj dziecku ubrania, które umie samo zdjąć i założyć, w których będzie wygodnie (wielowarstwowe sukienki królewny czy kombinezony supermana zostają w domu) a dodatkowo bądź pewna, że nie raz wrócą z dziurami i plamami, więc nie warto kupować najdroższych. I taka moja osobista uwaga, nie wstydź się zaprowadzić dziecka do przedszkola w spodniach dresowych, zupełnie nie rozumiem przebierania dziecka w szatni z pięknych np. jeansów włożonych tylko na drogę jeśli mamy na tyle mało czasu, że potem przebieramy dziecko sami lub co gorsza krzyczymy... Albo mamy czas na zmiany w szatni albo od razu w domu wkładmy ubranko przedszkolne.

5. Rozmowy z dzieckim. To najważniejszy element naszego przygotowania. Ważne żeby dziecko wiedziało co będzie się działo w nowej placówce, jak będzie wylądał plan dnia i kiedy mogą spodziewać się powrotu do domu. Nigdy nie oszukuj dziecka. Jeśli zdaży się konieczność odebrania go póżniej niech o tym wie!























Wszystko przygotowane. Przychodzi godzina zero.

1. Nastaw budzik odpowiednio wcześnie. nie ma nic gorszego niż popędzanie się nawzajem. Ważne by poranek i droga do placówki przebiegła spokojnie a na miejscu dziecko miało czas na przebranie się, najlepiej samodzielne.

2. Zabierzcie przytulankę, którą maluch lubi, koniecznie podpisaną!!! Uprzedź maluszka, że skoro zna już swoją nową placówkę, przyszedł czas by stało się przewodnikiem dla przytulanki. "Pokażesz Miśkowi jaką masz śliczną salę?"

3. Kolejny raz uprzedź ukochanego maluszka kiedy go odbierzesz. Warto tak zorganizować pierwszy tydzień w żłobku i przedszkolu by dziecko nie musiało pozostawać tam pełną ilość czasu ale jednocześnie nie uważam za słuszne odbieranie dziecka przez cały tydzień nadmiernie szybko (np.przed drzemką), bo wydłuży to czas adaptacji. Opiekunki w przedszkolu Szymka od pierwszego dnia prosiły by dzieci leżakowały w przedszkolu, jednocześnie nie zmuszały na siłę dzieci do spania, ale okazało się, że dzieci znoszą tę rozłąkę zupełnie dobrze a za to od samego początku przyzwyczajają się do nowego harmonogramu.

4. Pora do sali?Zaraz po przebraniu się odprowadź maleństwo do sali, przytul krótko i zostaw pod opieką Pań. Jeśli dziecko płacze bądź pewna, że ani przekupstwa, ani tulenie półgodzinne w szatni nie pomoże. Ja zawsze mówiłam "kocham Cię, odbiorę Cię zaraz po obiadku" i zostawiałam płaczka w sali. Oczywiście potem moje serce pękało na miliony malukich kawałeczków... Ale dałam radę, płacze nie trwały długo i Ty też jesteś dzielna, dasz radę, nie płacz przy dziecku!

5. Odbiór! Zobaczysz jak niewiele potrzeba czasu by przedszkolak stał się niezadowolony z Twojego powrotu bo na miejscu jest jeszcze tyle zabawy...

6. Rozmowa. Zabierz dziecko na lody, zapytaj jak przebiegają zabawy z dziećmi, czy spodobały mu się Panie, nowa sala. Nie pytaj : czy Pani była miła" bo to nasuwa konkretną odpowiedź.

7. Bawcie się dobrze! Po powrocie do domu spędźcie radosny, beztroski czas ;-) Ale tego chyba, nie muszę  przypominać.

Życzę Ci powodzenia w tym ważnym dniu!

A co zrobić jeśli dziecko codziennie rozpacza nad powrotem do nowej placówki... Jeśli stan przedłuża się ponad 2 tygodnie należy porozmawiać z Paniami nad możliwymi przyczynami tej sytuacja a jeśli stan przedłuża się ponad kilka tygodni to konieczna będzie rozmowa z psychologiem, pedagogiem- często jest ktoś taki zaufany w placówce, lepiej znaleźć kogoś wśród znajomych. Niektórym dzieciom trudniej przyzwyczaić się do nowej sytuacji ale musisz być pewna, że nie wynika to z patologii w placówce!!!









piątek, 31 lipca 2015

Szyciowa wyprawka dla przedszkolaka

Zajęcia typu handmade sprawiają mi niezwykła frajdę, to wpsaniała odskocznia od codziennych obowiązków i pomysł na swój własny rozwój. Jako mała dziewczynka wychowywałam się kilka lat przy szumie maszyny do szycia, którą moja mama szyła swoje własne projekty ubrań. Później pamiętam swoją pierwszą maskotkę i plecak, uszyte jeszcze w podstawówce. Dopiero na urlopie macierzyńskim dla Emilki wróciła do mnie chęć tworzenia nowych rzeczy na maszynie. W te wakacje uszyłam dwie wyprawki. Pierwszą oczywiście dla Antka, który już jest gotowy do wyjścia, ale się wcale nie wybiera. Drugą popełniłam wczoraj dla Emilii, która od września rozpoczyna przygodę w przedszkolu. Pamiętam dobrze jak chłopcy rozpoczynali uczęszczać do żłobka, mój stres był wtedy niemożliwy. Wszystko jednak nas umocniło i dzięki temu ani przejście do przedszkola ani jego zmiana nie były już niczym zaskakującym. Dlatego dziś wiem, że chociaż my w głowie szykujemy wiele historii to jednak okazuje się, że dzieci aklimatyzują się w swojej placówce zupełnie dobrze. Moja droga, większość tkwi w Twojej głowie! Bywają sytuacje patologiczne, ale to temat na inny post. By ułatwić dziecku te pierwsze dni w przedszkolu rzeczywiście warto dać mu akcesoria, które zna i lubi, pierwsze dni odbierać wcześniej i co najważniejsze nie przedłużać porannych rozstań. To w sumie też temat na cały post. Dla większego spokoju Emci postanowiłam uszyć zaplanowane rzeczy już teraz i są one w kolorze różowym, który ona po prostu kocha. 







W naszym przedszkolu dzieci odpoczywają pod kocykami, nie ubierają piżamek. Jestem zdecydowaną zwolenniczką drzemek maluchów w ciągu dnia. Taki odpoczynek jest niezbędny dla prawidłowego funkcjonowania i rozwoju układu nerwowego malucha dlatego korzystnie ten zwyczaj kontyuowac nawet do 5 roku życia. A jeśli dziecko spędza czas w domu z mamą, tatą to i ich układ nerwowy przecież odpoczywa...
Dla Emilii uszyłam więc kocyk dwustronny z bawełny i minky, bawełnianą podusię oraz worek na ubrania. Ponieważ nie lubię zwisających do ziemi typowych worków wymyśliłam nieco inną wersję zapinaną na rzep i uszyłam go z dzianiny dresowej. Emi jest przeszczęsliwa i już chciała wybrać się do przedszkola. O jej aklimatyzację się nie martwię, do stycznia chodziła do żłobka, nadal go pamięta i chciałaby tam wrócić. Trzymam kciuki też za Twojego dzielnego przedszkolaka!